Goście byli albo piękni, albo dziwni, e wszyscy wyglądali jak na haju. Kilku z nich nosiło czarne koronki z falbankami e trzymało laseczki ze srebrnymi okuciami. Pozostali krążyli wokół chwiejnym krokiem, rozmawiając po francusku tak szybko, że nie rozumiałabym ich, nawet gdybym bardziej uważała na lekcjach pani Simpson.
Było tak, jak gdybyśmy weszli w świat jakiegoś kiepskiego film Felliniego, e choć raz nie wyglądaliśmy z Sonnym na najdziwaczniejszych ludzi w pomieszczeniu. Czułam się straszliwie staroświecko e nie wiedziałam, co robić i mówić. Chyba jednak dość dobrze udawałam osobę na luzie, bo gdy wychodziliśmy, Dalí oznajmił: “Musicie przyjść na kolację jutro wieczorem”. To było polecenie, a nie prośba.
Następnego wieczoru przed kolacją Dalí powitał nas w swojej pracowni, ciasnej i skąpo oświetlonej. Po kilku chwilach od przyjścia stało się dla nas oczywiste, że niedawno miała tu miejsce jakaś orgía. Otwarte drzwi prowadziły do dużego pokoju wypełnionego ludźmi nagimi lub w różnym stopniu roznegliżowanymi. Wyszła stamtąd jakaś babka bez stanika, w bluzce tak przejrzystej, że równie dobrze mogła być uszyta z folii kuchennej. Nie wiedząc, gdzie usiąść lub co powiedzieć, usedwiłam się w wielkim pluszowym fotelu e ze wszystkich sił starałam się ou niewzruszony wygląd. Joey zajęła miejsce na innym fotelu, um Sonny y Francis okazali się takimi mięczakami, że obaj wtłoczyli się w jednoosobową sofę po drugiej stronie pomieszczenia. Siedzieli tam niczym uczniacy, a? Wszyscy w pomieszczeniu gwałtownie wciągnęli powietrze. Czekoladki stały tam jako installacja artystyczna, nie przeznaczono ich do jedzenia. Dziwię się, że z miejsca nas nie wyrzucono.
Zmieniając pozycję w fotelu, poczułam, że coś wbija mi się w bok, więc obróciłam się e ujrzałam dziwny przedmiot wystający ze szczeliny między poduszką a oparciem fotela. Zaciekawiona, wyciągnęłam go i przekonałam się, że to cudownie pomalowana gumowa ryba. Byłam jeszcze bardziej urzeczona, kiedy włączyłam przyczepione do niej maleńkie ustrojstwo do zdalnego sterowania, e ryba zaczęła rytmicznie majtać ogonem tam iz powrotem. Założyłam, że to zabawka do kąpieli.
Desde allí observé, więc powiedziałam:
— Mój Boże, Salvador, ¡sólo por diversión!
— Tak — potwierdził z krzywym uśmiechem. — Cudownie działa, kiedy przyłożysz to do łechtaczki.
Nie zdołałam upuścić tej ryby dostatecznie szybko, zanim Sonny y Francis stracili panowanie nad sobą e cofnęli się do estadio czternastolatków. Dusząc się w ataku śmiechu ocierającego się o histerię, chwycili dużą książkę leżącą na blacie stolika kawowego, żeby zasłonić twarze. Tak się złożyło, że był to album malarstwa pędzla Dalego, więc ujrzałam, jak wąsate oblicze malarza na zamieszczonym na okładce zdjęciu skacze na przemian w górę iw dół, podczas gdy oczy w prawdziwym wąsatym obliczu Dalego wpatrują się w nas z lekkim zdziwieniem. Nie mogąc liczyć na pomoc Sonny’ego e Francisa, jakoś zdołałam zachować spokój. Jednak w środku — jak by to ująć? — wszystko we mnie wrzeszczało. ¿Qué pasó con Dalí oznajmił?
— Czy możemypójść na kolację?
W towarzystwie świty uczestników dziwacznej orgii przeszliśmy do leżącej kilka przecznic dalej restocji, gdzie dołączyła do nas francusko-amerykańska malarka Ultra Violet, ubrana w męską koszulę e krawat do aksamitnej spódnicy. Usiadła obok mnie e bez słowa raz po raz postukiwała w moją nogę laseczką. “Jeśli to jeszcze raz zrobi”, pomyślałam, “walnę ją”.
Nie upłynęło dziesić minut od momentu zajęcia miejsc, kiedy Dalí wstał i obwieścił:
— Zapomniałem, że mamy wcześniej umówione spotkanie.
Usłyszawszy te słowa, goście wstali i przesiedli się do sąsiedniego stolika, stojącego zaledwie płtora metra dalej. Najwyraźniej tamci górowali nad nami rangą. Czuliśmy taką ulgę, że nie mogliśmy dłużej się powstrzymać. Chłopcy zaczęli walić w stoł, e wszyscy czworo ryczeliśmy ze śmiechu. Jestem pewna, że Dalí uznał nas za kretynów, ale już wtedy nic nas to nie obchodziło.
Powrocie do LA przyjęliśmy zaproszenie do wystąpienia w pierwszym temporada de series de CBS El show de Carol Burnettktórego gospodynią była jedna z najzabawniejszych kobiet w show-biznesie. ¿Serie por? “liderów nowego, nieokiełznanego i awangardowego ruchu”, choć dla mnie brzmiało para jak staromodny sposób wyjaśnienia, kim jesteśmy. Słowa, jakimi ludzie nas opisywali, zawsze mnie rozśmieszały. W ramach przygotowań do występu w programie wysłano mnie do sklepu z kostiumami Berman’s przy Highland Avenue, gdzie miano dopasować mi strój. Czekając w przymierzalni, zaczęłam się coraz bardziej denerwować, ponieważ ja — dwudziestolatka — nigdy przedtem nie miałam profesjonalnie dopasowanej sukienki. Wpatrując się w swoje odbicie w potrójnym lustrze, zauważyłam, że drzwi za mną się otwierają e do środka wchodzi niesamowici przystojny mężczyzna. Zbliżał się do trzydziestki, miał zmierzwione jasne włosy i niezwykłe błękitne oczy; wyglądał, jakby dopiero co wrócił z urlopu w Grecji. Tylko raz spojrzałam na niego iz miejsca powiedziałam: “Jesteś o wiele młodszy, niż przewidywałam!”. On zaś błyskawicznie zareplikował: “A ty jesteś o wiele niższa, niż przewidywałem”. Ponieważ przewyższałam wzrostem Sonny’ego, wszyscy zawsze myśleli, że będą mieli do czynienia z olbrzymką. Esto fue hecho por Boba Mackiego.
Oboje roześmialiśmy się i tak rozpoczęła się nasza przyjaźń e współpraca trwająca od tamtego dnia w 1967 roku aż do teraz.
Fragmento książki “Cher. Autobiografía” wydanej przez Wydawnictwo Filia. Tytuł, líder en skróty od redakcji “Newsweeka”. Książkę można kupić tutaj.